Monday 16 September 2013

Pan Tadeusz - Chołodziec Litewski

Połowa września już za nami, gorzkie łzy tęsknoty za wakacjami osychają na policzkach zrozpaczonych uczniów, a godziny przedpołudniowe zaczynają delikatnie jaśnieć światłem i powracają do grona tych, które nazywamy dniem a nie nocą.
Czasy wrześnowych powrotów do szkoły dawno mam za sobą. Nawet te październikowe bledną w pamięci z dnia na dzień pozostawiając tylko lekki niesmak za każdym razem, gdy kończy się urlop, z uczuciem, że kiedyśtam gdzieśtam chyba więcej tego wolnego było.
Dowód osobisty mi się właśnie przeterminował i taka to naszła mnie refleksja.

Tym, którzy podzielają mój ból przemijania proponuję sentymentalny powrót do przeszłości, a tym, którzy w tym bólu ciągle jeszcze żyć muszą chciałabym pokazać, że lektury nie muszą być takie złe. Mogą być nawet całkiem smakowite.

Taki Pan Tadeusz na przykład. Bardzo dorodna lektura, bohater niedawnej całkiem awantury medialnej, że niby usunięty z kanonu lektur szkolnych, że skandal. Ostatecznie wszystko się wyjaśniło, Pan Tadeusz ma się świetnie i nigdzie się nie wybiera.

Wracając do jedzenia. Jak oni tam jedli. Ochy i achy. Ale bym z nimi jadła. 
Ucztowanie i biesiady były w XVIII wieku stałym i bardzo istotnym elementem życia polskiej i litewskiej szlachty. Była to swego rodzaju forma utrzymywania kontaktów towarzyskich, okazja do spotkań, wymiany informacji o wydarzeniach w okolicy, sprawach politycznych regionu i kraju. Podczas uczt kojarzono pary małżeńskie, zawierano rodzinne i sąsiedzkie umowy, koalicje polityczne, załatwiano wiele spraw. 

Co się jadało?

"I wnet zaczęli wchodzić parami lokaje 
Roznoszący potrawy: barszcz królewskim zwany,
I rosół staropolski sztucznie gotowany,
Do którego pan Wojski z dziwnymi sekrety
Wrzucił kilka perełek i sztukę monety
(Taki rosół krew czyści i pokrzepia zdrowie);
Dalej inne potrawy, a któż je wypowie!
Kto zrozumie nie znane już za naszych czasów,
Te półmiski kontuzów, arkasów, blemasów,
Z ingrediencyjami, pomuchl, figatelów,
Cybetów, piżm, dragantów, pinelów, brunelów;
Owe ryby: łososie suche, dunajeckie,
Wyżyny i kawijary weneckie, tureckie,
Szczuki główne i szczuki podgłówne, łokietne,
Flądry i karpie ćwiki, i karpie szlachetne,
W końcu sekret kucharski: ryba niekrojona,
U głowy przysmażona, we środku pieczona,
A mająca potrawkę z sosem u ogona"

Bajka!

A ja na dziś wybrałam Chołodziec Litewski, czyli po prostu chłodnik.


Chołodziec Litewski 



   "Mężczyznom dano wódkę; wtenczas wszyscy siedli,
I chołodziec litewski milcząc żwawo jedli"
                                       





 Składniki:

200ml śmietany 18%
500ml kefiru
pęczek botwinki (3buraczki)
koperek
świeży ogórek
rzodkiewka
sól, pieprz, sok z cytryny
ugotowane jajka/
ziemniaki






















Przygotowanie:

  1. Dokładnie płuczemy buraczki i liście, obieramy buraczki i wszystko drobno kroimy.
  2. Wkładamy do garnka, podlewamy 0,5 litra wody i gotujemy aż ładnie zmiękną. Skrapiamy delikatnie sokiem z cytryny i odstawiamy do wystygnięcia.
  3. W tym czasie w osobnym garnku mieszamy kefir ze śmietaną i dodajemy pozostałe posiekane warzywa (ilość wedle uznania, ja użyłam ok 1/4 dużego ogórka, 6 rzodkiewek i garść koperku) a na koniec wystygnięte buraczki z botwinką i wywarem.
  4. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem i odstawiamy na kilka godzin do lodówki. Chlodnik można jeść od razu ale nabiera jeszcze lepszego smaku schłodzony przez jakiś czas (nawet całą noc) w lodówce.
  5. Podajemy z jajkiem ugotowanym na twardo lub ziemniakami.
Smacznego!



















1 comment:

  1. Cytuję,
    Chołodziec litewski
    Szanowna Pani,

    Niestety chołodziec litewski to nie jest chłodnik, tylko tzw. galareta lub zimne nóżki. Inaczej jeszcze w Wilnie mówi sie na to kwaszenina lub kwaszanina. Słowo chołodziec jest zapożyczeniem z jęz. rosyjskiego - ale to tylko Konwicki, Wańkowicz i Miłosz by jeszcze wiedzieli co to jest. Poza tym to komunistycznej zawierusze nikt już tych smaków języka kresowego nie zna.

    ReplyDelete